Sesja narzeczeńska Ani i Mariusza, zaplanowana z miesięcznym wyprzedzeniem co do dnia, miejsca, godziny i pomysłu; miało być tak pięknie bajkowo-zimowo... Niestety po śniegu nie pozostał nawet ślad, a jedynie chłód przypominał nam o panującym jeszcze lutym.
Po raz któryś utwierdzam się w przekonaniu, że spontaniczność i intuicja są najlepszymi doradcami.
Zapraszam na kilka wybranych kadrów z naszych wspólnych 30 minut.
Miłego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz